Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Klara Majewska: w każdej sytuacji jest jakiś komizm [WYWIAD]

SA
Mat. prasowe
Anna Klara Majewska, autorka powieści "Majorka na końcu świata", podobnie jak jej bohaterka nie bierze życie do końca na poważnie. W rozmowie z nami zdradziła czym są dla niej podróże i co w Majorce jest tak wyjątkowego. Dalsza część artykułu poniżej.

Bohaterka książki "Majorka na końcu świata", Magda udowadnia, że nie warto brać życia do końca na poważnie. Potrafi puścić do niego oko, cieszyć się zwyczajnymi sprawami. Czy to także Pani filozofia życia?
Oczywiście, że to moja życiowa filozofia, inaczej bym już dawno zwariowała. Skoro świat wokół nas jest dość straszny, z każdego kąta wyskakuje jakiś problem, lodowce w przeciwieństwie do kredytu topnieją, oddychamy smogiem, światem rządzą psychopaci i plastikowe influenserki, to co nam pozostaje, jak nie dystans do tego obłędu. Zresztą w każdej sytuacji, nawet najbardziej tragicznej, jest jakiś komizm i zawsze wolę go szukać zamiast zalewać się łzami.

Ile dostrzega Pani podobieństw pomiędzy wami?
Magda w pierwszej książce z majorkowej serii (Rok na Majorce) to niemal moje alter ego – w końcu ja też przeniosłam się na wyspę z małym synkiem i mieszkałam tam ponad dwa lata. W kolejnych powieściach Magda staje się raczej tworem mojej wyobraźni, a nie sumą doświadczeń, lecz wciąż dzielimy to co najważniejsze – światopogląd i podejście do życia. Magda stara nie poddawać się wciąż obowiązującym w Polsce stereotypom – mimo swojego wieku (a kończy w ostatniej książce 50 lat), nie zamierza ani być żałosną dzidzią piernik rozpaczliwie udającą siebie sprzed lat, ani umartwionym, zaniedbanym babonem. Magda chce być po prostu sobą, żyć wedle swoich zasad i pielęgnować w sobie młodego ducha, otaczać się pozytywnymi ludźmi. To sprawdzony patent na zachowanie młodości, a najlepszym przykładem jest mój prawie 90letni ojciec, wciąż samodzielny, otwarty na świat, zawodowo czynny i wyglądający na 20 lat mniej. I to bez botoksu ;-)

Kolejne urodziny dla Magdy nie są dla niej wyczekanym momentem. A dla Pani to czas radości, świętowania czy jednak bardziej zadumy i podsumowań?
Doprawdy nie wiem co tu świętować, gdy już się skończyło osiemnaście lat, a zaduma i podsumowanie kojarzą mi się raczej z nieodwracalnym kresem czegoś ważnego, a nie z datą w kalendarzu. No chyba, że są to setne urodziny… Ale i wtedy najpierw pomyślałabym o mądrej życiowej dewizie mojego syna (powtarza to od przedszkola), że „nie ma sensu zajmować się tym co było, bo to już przecież było”. W ogóle nie żyję w świecie wspomnień, historii, rocznic i retrospektyw. Staram się być tu i teraz i tylko czasem pomarzyć o przyszłości. No ale nawet takie nastawienie nie wyklucza faktu, że jak i moja bohaterka Magda, przy okazji urodzin wpadam w lekką panikę, bo czas jednak leci i wolałabym, żeby żadne daty (ani znajomi) mi o tym nie przypominały. Na szczęście już na drugi dzień wszystko wraca do normy.

A czym dla pani są podróże? Czy mają dla Pani równie wielką wartość, co dla bohaterki książki?
Moja bohaterka, podobnie jak ja, już pewnie wystarczająco naoglądała się świata i teraz podróżuje głownie na Majorkę i z powrotem. Trudno to zresztą nazwać podróżami, bo przemieszczamy się tylko między „naszymi domami” w Warszawie i na wyspie. Zwiedziłam kawał świata jeszcze w czasach, gdy łatwe to nie było i z lekką zazdrością obserwuję jak w ostatnich latach stało się to wygodne i dostępne nawet dla bardzo młodych, niezamożnych ludzi. Ale z drugie strony, właśnie przez tę masowość oraz przez Internet i media społecznościowe, podróżowanie straciło wiele ze swojej ekskluzywności i przygody. Wirtualnie możemy być wszędzie i to w czasie rzeczywistym, a świat na filtrowanych zdjęciach wygląda bajecznie. W realu bywa różnie. Tym niemniej wciąż się podpisuję pod banalnym stwierdzeniem, że podróże kształcą. Oczywiście nie takie all inclusive w turystycznym getcie, tylko te pozwalające poznać innych ludzi i ich kulturę. Uważam, że wysłanie każdego nastolatka na minimum miesiąc do kulturowo innego świata, powinno być obowiązkowe. Tylko przez wczesne oswajanie inności możemy się pozbyć naszej prapolskiej ksenofobii.

Co w Majorce jest tak wyjątkowego? Nie dość, że stara się Pani spędzić tam każdą zimę to jeszcze osadziła w niej bohaterów poczytnej serii.
Majorka jest stosunkowo blisko Polski, ma wspaniały klimat, jest piękna i bardzo bezpieczna. Jest też moją drugą ojczyzną, znam ją na wylot i chyba dość dobrze rozumiem, więc jest naturalnym tłem do moich powieści, a nie na przykład Kreta czy Zakopane.

Mam wrażenie, że takie książki jak "Majorka na końcu świata” pisze się najtrudniej. Takie, w których główną rolę odgrywa zwykłe, proste życie.
To, czy życie jest niezwykłe nie zależy od pieniędzy, wielkiego talentu, lotu na Marsa czy dostania Nobla. Sami je tworzymy i definiujemy. Tak jak moi bohaterowie – niby są normalną rodziną (choć co to znaczy „normalną”?), ale ich życie jest jednak kolorowe i zwariowane, bo i najzwyklejszy, codzienny dzień przy odrobinie fantazji taki może być. Gdyby nie to, zanudziłabym siebie, a potem czytelników pisząc, umownie mówiąc, „M jak Majorkę” czy inny „Dom nad Morzem Śródziemnym”. Niedoczekanie! W moim życiu i w moich książkach dzieje się dużo, szybko i intensywnie. Prawdziwych morderstw może nie ma, ale są domniemane, zwrotów akcji nie brakuje, pościgi też są, choć niekoniecznie policyjne.

Co jest głównym tematem tej serii - poszukiwanie szczęścia?
Poszukiwanie szczęścia jest chyba po prostu głównym tematem naszego życia, nieustającą gonitwą za tym, by być szczęśliwym, no i jeszcze młodym, pięknym i bogatym. Można oczywiście pogonić sobie czasem takiego króliczka, ale chyba tylko po to, żeby dojść do wniosku, że szczęście możemy znaleźć tylko w nas samych. Bo ono jest w głowie, a przynajmniej powinno tam być.

Jaki komplement odnośnie swojej pracy, swoich powieści najbardziej Pani zapadł w pamięć?
Piszą to mnie czytelniczki z prośbą o kolejne Majorki, bo chcą się znowu „śmiać do łez”. Inne dodają, uwielbiają Magdę, chcą być takie jak ona, a niektóre uważają nawet, że nią są. Poznałam tez kobiety, które pod wpływem lektury zrobiły to co ona – spakowały manatki i przeniosły się na Majorkę. To oczywiści zobowiązujący komplement, bo czuje się trochę za ich decyzje odpowiedzialna. Ostatnio dostałam komplement wyjątkowy, odszukała mnie na fejsbuku Magda Karel, aktorka nagrywająca moją powieść na audiobooka, tylko po to, żeby napisać, że się przy tym świetnie bawi, a realizatorzy rechoczą. To mnie właśnie cieszy najbardziej – gdy mogę dostarczyć fajnej, i chyba niegłupiej rozrywki.

Co dalej po "Majorce na końcu świata"? Będzie kolejna część?
Nie wiem, być może ulegnę… Na razie muszę skupić się na dokończeniu powieści z zupełnie innej bajki, tym razem poważnej i dotyczącej historycznych Mazur.

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto