- Termin porodu miałam na 24 grudnia, ale Zuzi nie spieszyło się na świat - śmieje się pani Sandra. - Czekaliśmy, czekaliśmy, ale nic się nie działo. Lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku, więc nie było powodu do niepokoju.
Jak dodaje Sandra Gołaszewska, to niewielkie opóźnienie działało na korzyść.
- Bardzo nie chciałam urodzić w grudniu, bo maluch jest wtedy praktycznie o rok młodszy od rówieśników w przedszkolu czy potem w szkole. Gdy w Sylwestra zaczęły sie pierwsze skurcze nie byłam zbyt szczęśliwa. „Miałaś się Zuziu urodzić w styczniu” - mówiłam do córeczki. Na szczęście malutka posłuchała i grzecznie poczekała do północy, by przyjść na świat minutę po rozpoczęciu Nowego Roku 2020. Gdy wszyscy spoglądali w niebo na wybuchające sztuczne ognie, ja miałam własne fajerwerki na porodówce. Jestem przeszczęśliwa, że taki finał miała ta ciąża.
Państwo Gołaszewscy mają póki co, plan wykonany. Rok temu w listopadzie na świat przyszedł synek Marcin, teraz Zuzia, więc mają parkę.
- Zawsze rozmawialiśmy z mężem o tym, by nasze dzieci nie dzieliła duża różnica wieku - opowiada pani Sandra. - Może nie planowaliśmy, że nastąpi to aż tak szybko, ale gdy się stało, byliśmy szczęśliwi. Taki układ zaprocentował też pozytywnie w moim przypadku, bo też mam brata o rok starszego. To się sprawdza, bo rodzeństwo może się wspólnie bawić, razem chodzić do szkoły, no i Zuzia będzie mieć w braciszku opiekuna i przyjaciela, który podobnie jak mój brat, będzie ją wspierał i chronił.
Jak dodaje mama Zuzi, w domu ma duże wsparcie ze strony rodziców, dziadków małej Zuzi.
- Wcześniej mieszkaliśmy w Gdyni, ale tam mieszkanko było ciasne, nie było warunków do wychowywania dziecka, a co dopiero dwojga. Przeprowadziliśmy się więc do Gołubia, do moich rodziców. To była bardzo dobra decyzja, bo dzięki temu mam ogromne wsparcie ze strony mojej mamy. Bardzo mi pomagała w czasie ciąży, zwłaszcza w opiece nad Marcinkiem, który też jest przecież bardzo malutki.
Pani Sandra obecnie nie pracuje. Urlop macierzyński, który wzięła po narodzinach synka, został przedłużony, gdy zaszła w kolejną ciążę. Wcześniej była sprzedawczynią w „Żabce”.
- Tam pracując poznałam mojego przyszłego męża - wspomina. - Ja stałam za ladą, a Mateusz dostarczał do sklepu towar. Zaiskrzyło od razu i po niedługim czasie pobraliśmy się.
Córeczka Zuzia była bardzo wyczekiwana przez całą rodzinę, w tym przez dziadków z obojga stron.
- Dla moich rodziców i rodziców męża, Marcinek i teraz Zuzia, to pierwsze wnuki, więc radość w domu jest ogromna - mówi pani Sandra.
Jak dodaje, łóżeczko, ubranka dla małej księżniczki są już przygotowane.
- Część ubranek mam po synku, a takie typowe dla dziewczynki otrzymałam w prezencie od sąsiadki, która ma roczną córeczkę - dodaje pani Sandra. - Wiadomo, że taki maluszek nie niszczy ubranek i szybko z nich wyrasta, więc bardzo się ucieszyłam, że sąsiadka mnie wspomogła.
W sylwestrowy dzień pani Sandra już od rana odczuwała sygnały, że Zuzia ma zamiar przyjść na świat.
- Po godzinie 21 skurcze były już regularne, co 10 minut - wspomina szczęśliwa mama Zuzi. - Powiedziałam wtedy do męża, że musimy już jechać. Ostatecznie w szpitalu byliśmy około godziny 22.30. Byłam przekonana, że urodzę przed północą, ale na szczęście stało się inaczej.
Jako pierwszy w Nowy Rok gratulacje złożył mamie Zuzi Paweł Witkowski, prezes Powiatowego Centrum Zdrowia w Kartuzach. Złożył on gratulacje, a także wręczył prezent w imieniu starosty Bogdana Łapy i rady powiatu.
Zuzia jest pierwszym noworodkiem nie tylko powiatu kartuskiego, ale też Pomorza. Jeszcze nie wiadomo, czy w kraju jakiś maluch przyszedł na świat wcześniej.
Tragiczne zdarzenie na Majorce - są zabici i ranni
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?